Zaparłam się tak na serio i robię wszystko, aby choć trochę
schudnąć. Wiem, że to już koniec lata i nie mam gdzie pokazywać się w kusych
sukienkach czy nie daj Boże, w kostiumie kąpielowym - z resztą nie mam takiego,
w który bym się obecnie zmieściła. Ale i tak warto już teraz pracować, żeby w
maju lub w czerwcu kolejnego roku
polecieć z mężem i dzieciakami gdzieś na wczasy zagraniczne i nie siedzieć
ubrana od stóp do głów przy 40-stopniowym upale.
Przyznam się, że stosuję dietę, choć pewne odstępstwa od
niej niestety się zdarzają. Ukochany tort czekoladowy omijam z daleka, ale
jakieś słodycze jem od czasu do czasu. Wiem, że nie powinnam, ale wychodzę z
założenia, że nie mogę sobie przecież odmówić wszystkiego, co w życiu dobre, a do
tych dobrych rzeczy zaliczam również słodycze.
Jem zdrowo i piję 1,5 litra wody mineralnej niegazowanej
dziennie. To pomaga mi oczyścić organizm z toksyn i nie wymaga zbyt dużych
wyrzeczeń z mojej strony. Z resztą, jak się tak opiję tej wody, to nie mam ochoty
na tłuste potrawy pełne kalorii. Dopingują mnie w diecie najbliżsi, więc nawet
jeśli ja straciłabym wiarę w to, że schudnięcie jest możliwe dla mnie, to moje
dzieci i mąż wesprą mnie w trudnych chwilach, które się zdarzają, od czasu do
czasu.
Oprócz diety stosuję ćwiczenia. Ewa Chodakowska jest dla
mnie z jednej strony najlepszą przyjaciółką - oczywiście wirtualną, a z drugiej
- katem, który nie pozwala zakończyć treningu zanim tak naprawdę się zacznie.
Ćwiczę trzy raz w tygodniu i nie mam już takich zakwasów jak na początku. Jakoś
rewelacyjnych efektów nie widzę, ale wiem, że przecież trzeba na nie poczekać.
Dwa tygodnie temu się zważyłam i zmierzyłam. Ponowne pomiary dokonam dopiero za
dwa tygodnie, czyli po miesiącu diety i treningów. W zanadrzu, dla wsparcia
efektów odchudzania mam jeszcze tabletki IQGreen, ale jeszcze nie zaczęłam ich
zażywać. Muszę poczytać o nich, czy oby nie wywołują efektów ubocznych. Nie
chcę sobie zaszkodzić tylko po to, aby schudnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz