Osławione trenerki w internecie
pokazują, jak stracić zbędne kilogramy i wyrzeźbić sylwetkę. Oczywiście, nie
omieszkałam spróbować i tego sposobu. Od 3 dni ćwiczę z Ewą Chodakowską, choć
wahałam się, czy wybrać ją czy może wschodzącą gwiazdę fitnessu w zaciszu
domowym - Annę Lewandowską. Jakoś pod wpływem nacisku z różnych stron
zdecydowałam się na trening Skalpel z Chodakowską. Problem w tym, że trenerka
każe mi ćwiczyć co najmniej 3 razy dziennie w tygodniu. Przy dwójce dzieci jest
to co najmniej kłopotliwe, kiedy na dodatek trzeba iść do pracy, wyszykować
dzieci do szkoły, ugotować posiłki, posprzątać mieszkanie, uprać i poprasować.
Na odpoczynek i własne zajęcia nie pozostaje zbyt wiele wolnego czasu. Ale nic,
robiłam trening co prawda na razie 1,5 raza - za pierwszym razem nie dotarłam
dalej niż do 25 minuty, a cały program trwa jakieś 40-45 minut. Zakwasy, w
szczególności na nogach i moje stawy, na które co pewien czas narzekam, nie
dały rady. Pierwsze ćwiczenia dosłownie rozłożyły mnie na łopatki. Ale, skoro
boli, to działa - zawsze wychodzę z takiego założenia, że najpierw musi być
źle, żeby później było lepiej.
Nazajutrz po połowie treningu nie
dałam rady samodzielnie wstać z łóżka. Mąż na szczęście przyszedł mi z pomocą. Jakoś
funkcjonowałam, choć ledwo, ledwo. Dopiero następnego dnia skusiłam się na
kolejny trening. Zajął mi 1,5 godziny, bo musiałam zrobić sobie kilka przerw.
Inaczej znowu bym nie wytrzymała tempa narzucanego mi przez Chodakowską. Tak to
jakoś dobrnęłam do końca i ponownie nie mogłam się ruszać. Cóż, może tak
właśnie ma być, ponieważ ukryte głęboko pod warstwą tłuszczu mięśnie zaczynają
pracować - po dobrych kilku latach praktycznej bezczynności. Nie wiem, ile na
tych treningach wytrzymam. Przyznam się, że nie jestem zbyt systematyczną
osobą, choć dopingują mnie do ćwiczeń zarówno mąż, jak i dzieci, dlatego może
się uda. Planuję połączyć treningi i dietę z IQGreen dla wzmocnienia efektów
utraty masy tłuszczowej. Zobaczymy jak to dalej będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz